Walę tynki…

Posiadanie gadu-gadulca to całkiem ciekawa sprawa. Można (głównie patrząc po opisach różnych osób) zobaczyć jak bardzo pojebane nasze społeczeństwo jest.

Albo to wynika z tego, że mam w większości pojebanych i nie do końca normalnych ludzi na liście.

Zatem, co mnie natchnęło do napisania tego wpisu? Otóż opis pewnej osóbki…

„och złe samopoczucie grrrrr..
wkrótce walentynki…;>..”

Niech no sobie policzę… Mamy dziś trzynasty stycznia, a święto walentynkowe przypada na czternastego lutego. Zatem do tego jakże jebniętego święta romantycznej miłości (człowieka się powinno kochać za to, że jest i przez cały rok, a nie tylko w tym dniu, pokazując [albo wręczając tonę czekoladek / róż / serduszek] jak bardzo się tego kogoś „kocha”) mamy jakiś miesiąc.

I powiedzcie mi – jaka w tym logika? Przejmować się czymś, do czego jeszcze szmat czasu? Tak samo jak z tymi pieprzonymi świętami bożonarodzeniowymi, gdzie święta czuć w supermarketach jeszcze przed progiem i to na początku listopada (tuż po święcie zmarłych)?

Przecież po pewnym czasie takie święta, na które czeka się cały rok, w końcu będą obchodzone na pół roku przed Tym Dniem. To się strasznie dewaluuje i zaczyna mnie równie strasznie wkurwiać (zresztą, nie tylko mnie).

I owszem – nienawidzę walentynek. Bo nie jestem typem romantyka. 😛 Bo romantycy z reguły są cipowaci i mają same problemy z babami. 😛